Największa katastrofa w historii szlaku


Zawiodła szyna

Dzień 9 III roku 1989 zapadł w szczególny sposób w pomięci wielu białostoczanom, a szczególnie mieszkańcom bloków przy ul. Poleskiej w Białymstoku. Koło godziny 3:00 cisza nocna została przerwana przez huk wypadających z szyn wagonów kolejowych. Na odcinku między stacjami Białystok Fabryczny, a Białystok Główny, kilkanaście metrów od wylotu ul. Jagienki, wykoleił się skład towarowy jadący ze Związku Radzieckiego. Pociąg liczył 32 wagony, w tym 15 cystern, z których cztery się wykoleiły. Były to 50-tonowe zbiorniki zawierających ciekły stężony chlor. Z torów wypadły również dwa wagony asekuracyjne.
Przed godziną 4:00 została powiadomiona Stacja Ratownictwa Chemicznego w Płocku. Wydelegowano z niej czteroosobową ekipę specjalistów pod kierownictwem inż. Ryszarda Sobieraja. "Wstępne rozpoznanie potwierdziło, że z żadnego pojemnika nie nastąpił wyciek, niemniej zaistniało bardzo poważne zagrożenie wydostania się na zewnątrz substancji w momencie stawiania cystern."1 Warto wiedzieć, że według wstępnych przypuszczeń, biorąc pod uwagę panujące warunki pogodowe "(...) obłok chloru rozprzestrzeniłby się na 3-4 kilometry szerokości i nawet 50 długości. To była by strefa śmierci! W Polsce wypadku o takiej potencjalnej skali jeszcze nie było."2
Opinia publiczna została oficjalnie powiadomiona o wypadku dopiero o 11:10. Polskie Radio nadało wtedy specjalne komunikaty. Wcześniej redakcja lokalnej gazety - Kuriera Podlaskiego otrzymała ostrzeżenie z którego wynikało, że bez zgody prezydenta i przedstawicieli sztabu nie powinni publikować żadnych informacji2.
Pierwszą cysternę udało się postawić na tory jeszcze przed godziną 14:00. Z następnymi nie było tak łatwo. Oto fragment artykułu autorstwa Sylweriusza Dworakowskiego, opublikowanego w Gazecie Współczesnej 10 marca 1989 roku: "Ludzie w żółtych kombinezonach uwijają się przy układaniu kolejnego odcinka toru. I oto pierwsze kłopoty, przy próbie podejścia dźwigu do drugiej cysterny potężna maszyna zaczyna "siadać" na jednej łapie. Nie można ryzykować, trzeba wzmocnić tor". Stare spróchniałe podkłady nie był w stanie wytrzymać nacisku osi dźwigu podnoszącego 80-cio tonowy zbiornik. Postawienie wszystkich cystern na torach nie oznaczało jeszcze jednak końca pracy. Cztery zbiorniki z chlorem i jeden wagon kryty odholowano na Dworzec Fabryczny, stamtąd w piątek (10 marca) o godz. 17.15 wysłano je do Żedni - miejscowości oddalonej od Białegostoku o około 20 km. Na miejsce dotarły o 18:38. Następnego dnia, jak napisano w Kurierze Podlaskim z wtorku, 14 marca 1989 roku "W sobotę (11 III) między godziną 9 a 12, cysterny były podnoszone i układane na nowe wózki sprowadzone ze Świsłoczy. Po sprawdzeniu ich sprawności podpisano decyzję dopuszczającą skład znajdujący się w Żedni do jazdy. Szybkość maksymalną określono na 20 km/h. Skład ma być prowadzony przez dwie lokomotywy - z przodu i z tyłu."
Pierwotnie - jak wynikło z listów przewozowych - cysterny miały trafić do zakładów "Buna Werke" w NRD. Tymczasem naprawiony w Żedni skład, wyruszył 14 III o godz. 7.10 do Zakładów Chemicznych we Włocławku3.
Oględziny miejsca wypadku pozwoliły stworzyć pewną tezę wyjaśniającą przyczyny zajścia katastrofy. Przypuszcza się, że zawiodła szyna wyprodukowana w 1967 roku w hucie "Pokój". Wagony wykoleiły się na zewnętrznym pęknięciu szyny.
24 marca 1985 roku w Kurierze Podlaskim ukazał się raport napisany przez Prokuratora Wojewódzkiego mgr Marka Łachowskiego. Pozwolę sobie przytoczyć kilka fragmentów tego tekstu:
"W wyniku oględzin miejsca zdarzenia komisja Centralnej Dyrekcji Okręgowych Kolei Państwowych w Warszawie i komisja rejonowa stwierdziły, iż stan torów jest dostateczny. Wprowadzono okresowe ograniczenia szybkości na trasie Białystok - Białystok Fabryczny do 15 km/h i dokonywane są nadal planowe przewozy tak pasażerskie jak towarowe. (...) W toku śledztwa przeprowadzono, przy udziale rzeczoznawcy, oględziny toru na trasie Białystok - Białystok Fabryczny (3 km). Pozwoliły one stwierdzić, iż tor na całej długości jest w znacznym stopniu wyeksploatowany, a na niektórych odcinkach jego stan musi być uznany za niedostateczny. Decyduje o tym przede wszystkim stopień zużycia podkładów wykonanych z drzewa miękkiego, a ułożonych w roku 1970. (...) W roku 1987 tor na omawianym odcinku będący częścią szlaku Białystok - Zubki Białostockie został ujęty w planach remontów głównych. Z dotychczas nie wyjaśnionych powodów wymiana torów nie została wykonana. Tym bardziej fakt ten budzi zdziwienie, że w roku 1986 dokonano wymiany torów od stacji Białystok Fabryczny do stacji Zubki Białostockie (około 53 km). Następnie na tej samej trasie dokonano wymiany szyn klasycznych na bezstykowe. (...)"4
Oczywiście tory na omawianym odcinku, zostały w niedługim czasie wymienione. W pięć lat po katastrofie, w miejscu wykolejenia się pociągu, wzniesiono pamiątkowy krzyż. Co roku, w dniu 9 marca, odbywają się w tym miejscu uroczystości kościelne upamiętniające ten wypadek.

Źródła:
1. Gazeta Współczesna, nr 59(11662), 10 III 1989 r
2. Kurier Podlaski, 10-11-12 III 1989 r
3. Kurier Podlaski, nr 52(1465), 14 III 1989
4. Kurier Podlaski, nr 60(1473), 24-25-26-27 III 1989

Adrian Tolkacz

Miejsce wypadku

Składy towarowe na Fabrycznym

Białystok Fabryczny

Stacyjka Żednia


Oto kilka zdjęć zrobionych na terenie zakładów Bunawerke mieszczących w mieście Halle w b. NRD.
Wykonał je, zapalony miłośnik kolei - Mariusz Danilewicz w lipcu 1995 roku.

Zakłady Bunawerke

Bocznica zakładów chemicznych

Manewry na bocznicy


/STRONA DOMOWA/CIEKAWOSTKI/POCZTA/