Kolej Pogezańsko - Warmińska; SŁOBITY - ORNETA |
Szlak kolejowy Słobity-Orneta powstał jako jeden z ostatnich na terenie Warmii i Mazur. Co ciekawe, jego budowę planowano już w początkch XX wieku, jako połączenie "warmińskiego" ciągu Kętrzyn-Orneta z Ostbahnem. Ostatecznie projekt zrealizowano dopiero po I wojnie i "na raty" - odcinek Słobity-Dobry 1.X.1925 r., a odcinek Dobry-Orneta 1.X.1926 r. Opóźnienia spowodowały zapewne trudności terenowe - pokonanie dwóch szerokich dolin: Drwęcy Warmińskiej oraz Pasłęki i budową tam dużych mostów. Ich stalowe konstrukcje wykonano w 1924/1926 r. w królewieckich zakładach "Union-Gießerei". Prace budowlane spowalniało również założenie, że cała linia miała być dwutorowa (!), o czym świadczą konstrukcje części wiaduktów kolejowych, most pod Drwęcznem, przyczółki mostu na Pasłęce oraz nasypy i wykopy torowe. Nowa magistrala Słobity-Orneta miała "zastąpić" zbudowaną wcześniej strategiczną linię (Czersk)-Kwidzyn-Prabuty-Myślice-Orneta-(Gołdap-Pobłędzie), gdyż ta znalazła się po I wojnie zbyt blisko granicy i została "odcięta" likwidacją mostu pod Opaleniem (i granicą). Tymczasem niemal cały ruch kolejowy do enklawy Prus Wschodnich odbywał się w latach 20/30 tranzytem poprzez Tczew-Malbork i to zapewne zadecydowało o takiej lokalizacji nowego "skrótu" z Ostbahnu na wschód do Ornety.
Mimo tak poważnych zamierzeń, dziesięć lat po otwarciu jednego toru, na linii odbywał się lokalny ruch czterech par pociągów osobowych z wagonami 2 i 3 klasy. Pięć składów kursowało codziennie na odcinku Słobity-Orneta, natomiast jeden skład dojeżdżał i dwa przyjeżdżały do/z Kętrzyna via Lidzbark, Sątopy Samulewo, Reszel. Dodatkowo pociągi te były często skomunikowane z innymi połączeniami (na Elbląg, Królewiec, Olsztyn, Morąg, Korsze, Giżycko, Węgorzewo) na stacjach węzłowych. Głównym węzłem dla obsługi ruchu na tej linii była stacja w Ornecie. Dla potrzeb przyszłej magistrali rozpoczęto budowę niezbędnego zaplecza technicznego - w tym parowozowni pomocniczej z obrotnicą. Po latach zapomnienia "odkrył" ją dla MK Przemysław Trzaskowski z kolegą, a opisał i sfotografował Tomasz Sokołowski. Patrz: strona KMK Olsztyn.
Rozkład jazdy linii Słobity-Orneta, Kursbuch z 1935 roku:
ODJAZDY | S t a c j e | PRZYJAZDY | ||||||||
Nr pociągu | 695 | 699 | 469 | 479 | 692 | 694 | 468 | 474 | Nr pociągu | |
Odjazd | 6.46 | 8.48 | 15.12 | 21.15 | Słobity | 5.55 | 8.20 | 14.05 | 19.27 | Przyjazd |
v | 6.58 | 8.58 | 15.23 | 21.26 | Jankówko | 5.45 | 8.11 | 13.55 | 19.18 | ^ |
v | 7.07 | 9.08 | 15.32 | 21.35 | Dobry | 5.36 | 8.02 | 13.47 | 19.10 | ^ |
v | 7.18 | 9.18 | 15.42 | 21.45 | Bażyny | 5.27 | 7.53 | 13.36 | 19.00 | ^ |
v | 7.24 | 9.24 | 15.48 | 21.52 | Drwęczno | 5.21 | 7.47 | 13.30 | 18.54 | ^ |
Przyjazd | 7.34 | 9.35 | 15.59 | 22.03 | Orneta | 5.12 | 7.39 | 13.21 | 18.46 | Odjazd |
- - - |
10.30 11.40 12.34 |
- - - |
- - - |
Lidzbark Warmiński Sątopy Samulewo Kętrzyn |
- - - |
6.53 5.47 5.00 |
- - - |
18.00 16.42 15.52 |
ODJAZDY | S t a c j e | PRZYJAZDY | ||||||||||
Nr pociągu | 695 | 699 | 467 | 469 | 479* | 692 | 694 | 696 | 468 | 478 | Nr pociągu | |
Odjazd | 6.50 | 9.00 | 11.29 | 15.28 | 21.14 | Słobity | 6.23 | 8.20 | 9.52 | 13.57 | 21.02 | Przyjazd |
v | 7.00 | 9.12 | 11.39 | 15.38 | 21.24 | Jankówko | 6.13 | 8.10 | 9.42 | 13.47 | 20.51 | ^ |
v | 7.09 | 9.31 | 11.47 | 15.46 | 21.34 | Dobry | 6.05 | 8.02 | 9.33 | 13.39 | 20.43 | ^ |
v | 7.19 | 9.40 | 11.56 | 15.55 | 21.44 | Bażyny | 5.55 | 7.52 | 9.20 | 13.29 | 20.33 | ^ |
v | 7.25 | 9.46 | 12.02 | 16.01 | 21.50 | Drwęczno | 5.50 | 7.47 | 9.15 | 13.24 | 20.28 | ^ |
Przyjazd | 7.36 | 9.56 | 12.12 | 16.11 | 22.01 | Orneta | 5.41 | 7.38 | 9.06 | 13.15 | 20.19 | Odjazd |
- - - - |
10.43 11.39 12.00 12.29 |
13.05 14.06 14.39 - |
17.09 - - - |
- - - - |
Lidzbark Wrm. Sątopy Samulewo Reszel Kętrzyn |
- - - - |
6.47 5.51 5.32 5.00 |
- - - - |
- - - - |
19.16 - - - |
Ruszam dalej z tego, co pozostało ze stacji Dobry. Kompletna dżungla uniemożliwia marsz torowiskiem, dopiero po ok. kilometrze pojawia się na nim stara polna droga do opuszczonych kolonii Dąbkowo. Ostatnie kilkaset metrów przed doliną rzeki Pasłęki już przez krzaki. Mółbym zejść z nasypu w dół i przejść ścieżkami nad rzekę, ale nie ma tak lekko - chcę iść torowiskiem. Sapię więc jak "Olka" na przełęczy, zostawiam plecak - bo kto mi go tu ukradnie! - i maczetą wycinam tunel przed sobą. Przyroda nie jest mi dłużna, po chwili krzaki dosłownie tną mi spodnie i sznytują ręce i szyję. Mało tego... czuję na rękach jakieś oparzenia, po których zostaną mi pęcherze i blizny (czyżby Barszcz Sosnowskiego?). Po co jeździć nad Amazonkę i szukać przygód w dżungli, jak tu jest "swojska"? Mimo wszystko warto było się przedrzeć na przyczółek - z łąk na dnie szerokiej doliny Pasłęki wystrzeliwują w górę potężne, kilkunastometrowe pylony dawnego mostu kolejowego. Wśród tej dżungli jawią się jak relikty jakiejś wymarłej południowoamerykańskiej cywilizacji. Podpierały niegdyś belkowy most z kratownicowym przęsłem nurtowym do jazdy górą. Prawdopodobnie pośpiech związany z otwarciem linii w 1926 roku spowodował, że most zbudowano tylko dla toru północnego - widać to po szerokich przyczółkach i węższych pylonach (patrz Drwęczno). Przęsła mostu zniszczyli (rozebrali?) prawdopodobnie sami Niemcy, podczas odwrotu w lutym 1945 roku. Fajne miejsce dla skałkowców... gdyby nie fakt, że cała dolina objęta jest ochroną jako rezerwat bobrów (których już ponoć jest za dużo). Warmia jest o rzut beretem - po drugiej stronie Pasłęki. Niestety tędy na drugi brzeg nie przejdę, więc czas podreptać wzdłuż rzeki na most drogowy w Spędach. W pobliskich Gładyszach - kolejny wielki pałac Dohnów, a właściwie kolejne wielkie ruiny. Dziwne w Spędach zwyczaje... przystanek PKS w kierunku Ornety czy Młynar jest prawie 2 km od wsi (bliżej by było do stacji :) Nad Pasłęką koło mostu drogowego małe kąpielisko, można ochłodzić zbolałe stopki... pssssssssss
Wyruszam na wzgórza po północnej stronie rzeki. Pozwiedzam sobie przy okazji pruskie szańce usypane w XIX w. dla powstrzymania wojsk napoleońskich. O przeprawę w Spędach rozegrała się bowiem w
dniach 4-5 VI 1807 roku zacięta bitwa, będąca początkiem końca dumnej Pruskiej armii. Mimo niedogodnych pozycji wojska marszałka Bernadotte zmusiły Prusaków i wspierających ich Rosjan do odwrotu w kierunku Lidzbarka (pod Ignalin a następnie Frydland). Historia historią, ale wcale nie uśmiecha mi się "jałowy" czterokilometrowy marsz szosą do Dąbrówki, może więc trafi się jakaś okazja? Tu wielkie dzięki dla Pana w czarnym Alfa Romeo z klimą... nawet nie próbowałem machać,
czekając raczej na jakieś gruchoty. Cuda się zdarzają! (zwłaszcza jak się w nie nie wierzy).
Dalszy fragment szlaku jest już "plażowy" w porównaniu z tym przed Pasłęką. Warmia jest widać bardziej gościnna dla MK :) Trawiasty nasyp zbliża się powoli do drogi 509, przecina polną po betonowym wiadukcie, w końcu wchodzi nań droga polna
w kierunku Bażyn. To z tej miejscowości wywodził się Jan Bażyński-Flemming, przywódca Związku Pruskiego w czasie wojny trzynastoletniej. W miejscowości osiemnastowieczny pałac z resztką parku krajobrazowego oraz kościół Świętego Mikołaja (prezentów nie dostałem) i Św. Rocha, z 1517 r. z drewnianą wieżą. Na terenie dawnej stacji w tej miejscowości zachowało się niewiele. W miarę
czytelne równie torów i droga stacyjna. Tuż po wyjeździe z Bażyn stoi zachowany wiadukt nad szosą. Do czasu wybudowania lotniska wojskowego, droga na Drwęczno i Ornetę biegła po wschodniej stronie torów. Ze względów bezpieczeństwa i tajemnicy wybudowano nową drogę przez Klusajny, która przecina szlak kolejowy pod dwoma niebezpiecznymi wiaduktami. Za wiaduktem polna droga na nasypie niestety się pogarsza, pojawia się nieco drzew i krzewów. Po lewej dawne tereny wojskowe, a na wysokości osady Klusajny szczątki małego wiaduktu. Tachometr wyraźnie mi mówi, że przekroczyłem limit przedreptanych dziś kilometrów. Odcinek z szynami i bocznicą zostawię więc sobie na deser, a tymczasem skoczę wrażym PKS-em do Ornety na porządny nocleg. Ląduję w Klusajnach i nawet nieźle się składa, bo w rozmowie z miejscowym dowiaduję się nieco o historii tej kolei i lotniska. Okazuje się, że mieszkał tu stary Warmiak p. Koczara, który obsługiwał w latach wojny posterunek odgałęźny bocznicy lotniskowej. Nie biegły tu więc, jak to zwykle bywało, dwa tory od pobliskiego przystanku Drwęczno!
Dzień
trzeci...
Po porządnym odpoczynku, odnowie biologicznej, zostawieniu ciężkich tobołów etc. (tu wielkie dzięki dla Pani Marii Mokrzyckiej :) ruszam na bocznicę i ostatni odcinek szlaku. Udaję się z Drwęczna drogą na północ w kierunku lotniska. Wojskowe ogrodzenia już prawie wszędzie rozkradziono, można więc wchodzić jak na swoje. W lesie widoczne olbrzymie hangary dla odrzutowców, w których rozmieściły się jakieś firemki (parają się obróbką drutu hi, hi). Jest wreszcie bocznica - i można iść dalej na wschód! Ciekawe tylko jak daleko? Sprawdzam roczniki szyn ... różne daty od 1947, 51 po 55, na betonowych podkładach z lat 60. Wygląda więc na to, że szlak i bocznicę dla potrzeb WP odbudowano w latach wprowadzania do armii pierwszych odrzutowców MIG-15. Trochę wysokiej roślinności i pokrzyw nieco psuje wrażenia, ale twardo idę łukiem na wschód. Po tych roślinach i szynach widać, że od wiosny chyba nic tędy nie przejechało... Wokół świerkowy las i na szczęście dużo cienia. Kończy się łuk i wychodzę na ostatnią (wg mapy) prostą. Mimo że wzrok mam raczej krecika, to w odległości 700 m dostrzegam jakąś bardzo sympatyczną sylwetkę... (nie, nie, to nie opalająca się panna) - lorneta do oczu... G A G A R I N !!! Okolica wygląda na totalnie opuszczoną, może więc i ten stoi już tylko dla potrzeb rdzewienia? "Gagariny umierają stojąc..." ale nie, w miarę zbliżania okazuje się, że ostatni odcinek jest wciąż ogrodzony siatką. Jest budka ekspedycji i brama, ale dalej żywego ducha. Do ST44 pozostało mi ze 300 m i zastanawiam się czy przeskoczyć ogrodzenie. Może jednak nie, a nóż widelec ktoś tego jednak pilnuje? Obchodzę więc przez las wzdłuż siatki w kierunku upragnionego łupu. Niestety miałem rację - w lesie obok stoi budyneczek, kamery, bajery etcetery. No cóż, tym lepiej - łatwiej dogadać się z ludźmi niż np. z jakimś psem, myślę sobie. O jakże naiwny się omyliłem!!! Klękam więc pod bramą jak Henryk IV u wrót Canossy, aby choć na moment mnie wpuścili... Ale gdzie tam, "tajemnica, nie wolno, prywatne, szef w Warszawie". Nie przewidziałem, że spółka która zajmowała się paliwami najęła na cieci byłych żołnierzy zawodowych! Przez siatkę widać niewiele, do Gagara doczepiona "salonka", żadnych cystern. Bocznica rozchodzi się na kilka końcowych torów z "peroniko-rampami" wysypanymi żwirkiem. Siadam zrezygnowany- niech chociaż podadzą mi numer loka, bo nie widzę przez stojącą tu wywrotkę. No i już zaczyna mówić: "ST44..." i nagle gryzie się w język - "T A J E M N I C A". Chyba zaraz umrze na zawał, że tak dał się podpuścić i zdradził pierwsze cztery znaki !!! K.J.Mać ale egzemplarz się trafił! Przecież ta lokomotywa i tak dojeżdżała co najmniej na stację w Ornecie i widywał ją tam każdy. Żadne wyjaśnienia, tłumaczenia czy prośby efektu nie przyniosą... Idę więc sobie w bok na wysoki wał, bo tu siatki nie ma... aż się zagotowali! Teren prywatny, tajemnica... i nagle widzę biegnącego do mnie psa! Na szczęście pies jest całkiem przyjazny, merda sobie wesoło ogonkiem, prędzej ja bym mógł poszczuć go na swoich prześladowców! Ale mam ich wszystkich gdzieś, chwila nieuwagi i swoje już zobaczyłem... oto
najbardziej skrywana tajemnica orneckich lasów: ST44
732. Tak w zaufaniu Wam powiem (ciiiii - tylko to tajemnica!), że tym Gagarem z salonką przyjeżdżał tu nocami z Klewek Ibn Laden na spotkania z niejakim Saddamem H., w celu omówienia sytuacji bieżącej. Rok wcześniej dowożono nim z Afganistanu Talibów, którzy właśnie na tutejszym lotnisku ćwiczyli atak Boeing'ami na WTC! Okoliczna ludność przekazała mi także, że obserwuje nocne starty i lądowania "niewidzialnych" maszyn B-2 Spirit, przemycających wódkę z Obwodu Kalingradzkiego! Wyszpiegowałem największą tajemnicę III Rzeczpospolitej, a tak w ogóle to pracuję w Rutkowski-Patrol. Wszędzie Was dosięgnę i sfilmuję, choćby z narażeniem życia! To dzięki moim informacjom Amerykanie złapali w końcu Saddama!!! Aha - jeśli przypadkiem poszukujesz ochroniarzy lub cieci to polecam zrestrukturyzowana kadrę WP, 100% profi!!!
Wygłupy cieci skończyły się niczym - w sensie dosłownym. W 2004 roku cały ten tajny dobytek (+SM42) pocięto bestialsko na złom... niestety razem z Gagarinem. Czysty idiotyzm!!!
Po wojskowym lotnisku w okolicznych lasach pozostały niszczejące opuszczone hangary, magazyny, a nawet kantyna (vodki niet)! Wracam na bocznicę i ruszam w kierunku Ornety. Za przejazdem na
polnej drodze Drwęczno-Bażyny bocznica ostrym łukiem dochodzi do szlaku Orneta-Słobity. Szukam bez powodzenia szczątków nastawni p. Koczary. Za wiaduktem nad drogą Orneta-Pasłęk zaczyna się teren stacyjki Drwęczno. Pozostał tu charakterystyczny rząd świerków posadzony niegdyś wzdłuż peroniku. Kilometr dalej gwoźdź programu, most nad doliną Drwęcy Warmińskiej. Widoki z niego nie ustępują wcale tym spod Stańczyków, czy Glaznotów. Ciekawe że podobnie jak tam, płynąca rzeczka jest zupełnie niewspółmierna do wielkości mostu i doliny! Klimaty o tyle lepsze, że nie prowadzi tu żadna droga i nie uświadczysz żywego ducha!!! Potężne, prawie 20-metrowe pylony przewidziano dla dwóch torów z tym, że obecne przęsło jest jednotorowe, a otwory do mocowania szerszego zamurowano cegłami. Szerokie przyczółki w miejscu drugiego przęsła osłonięto barierkami. Most jest odnowiony, wszystkie dechy i podkłady zakonserwowane, fotografowie do pstrykania - bungie'mani do lin!!! Żeby tak jeszcze zechciał się tędy przetoczyć ten tajemniczy Kaliberek-44 z towarem... Niedaleko mostu pojawiają się pierwsze zachowane słupki hektometrowe. Oznakowany przejazd kolejowy na drodze "ulowej" do Bogatyńskich. Po północnej stronie toru rozciągają się tereny działkowe mieszkańców Ornety. Nad szosą do Morąga wiadukt - obecnie odnowiony - ale kilka lat temu zardzewiałe szyny wisiały praktycznie w powietrzu. Kilkaset metrów dalej pierwszy znak kolejowy W6a. Nieco dalej na południu widać charakterystyczny rząd krzewów. Ten zbliżający się do toru nasyp to dawna linia kolejowa z Morąga, oddana do użytku jeszcze w XIX wieku. Nieco dalej obie linie biegły już równolegle, obecnie na morąskim torowisku funkcjonuje z powodzeniem polna droga.
Tu mały "skok w bok", czyli ok. 5 km w kierunku Morąga nad Pasłękę. Po drodze przyczółki zniszczonego wiaduktu nad szosą i dawny przystanek Wojciechowo. W rejonie dawnej miejscowości i stacji Sportyny znajduje się kolejny zapomniany most na szlaku połamanych semaforów. Zachwycał się nim jeszcze M.Orłowicz w swoich przedwojennych podróżach kolejami Warmii i Mazur. Niczym "Cassandra Crossing" wisi obecnie zardzewiałymi szczątkami wśród drzew nad głębokim jarem Pasłęki. Już bez barier, z resztkami próchniejących podkładów, wciąż jednak kusi licznych kaskaderów... Tuż obok jest most drogowy (z ciekawym wózkiem do jeżdżenia pod przęsłem!) z którego najlepsze widoczki. Co ciekawe, w tym miejscu rzekę przecięła najpierw linia kolejowa (1.VIII.1894) a dopiero 30 lat później (!) most drogowy i szosa Miłakowo-Orneta...
Wracam do przerwanej podróży. Na szosie Orneta-Dobre Miasto znajduje się oznakowany przejazd kolejowy, niegdyś wyposażony w rogatki i dróżniczówkę. Idąc dalej napotykam ceglano-kamienny most (oczywiście dla dwóch torów) nad dopływem Drwęcy Warmińskiej. Po jego konstrukcji widać, że pochodzi sprzed dwóch wieków... tylko ciekawe czy przebudowywano go w 1925-26 roku, dla potrzeb szlaku słobickiego? Torowisko i droga wykręca powoli na północ. W pewnym miejscu tor bocznicy "przechodzi" na nasyp szlaku do Morąga, w ten sposób złagodzono nieco łuk. Pierwsza Wuzeta nastawiona przychylnie, za nią zwrotnica kierująca "ostro" skład na rampy przeładunkowe składów zbożowych i składnicy złomu. Co ciekawe, po kilkuset metrach kończą się pachołkami i dalej peron pozostaje już pusty. Sformowany tu skład musi nieźle się namanewrować, aby wyjechać z Ornety. Bo wjechać na wprost na linię Olsztyn-Braniewo można tylko z dawnej trasy słobickiej (teraz bocznicy), ale tu na tarczy manewrowej oczywiście M1. Stacyjna wieża ciśnień nieźle się ukryła w wysokich drzewach, podobnie żywopłotem zarasta peronik skąd odchodziły składy na Morąg, Słobity i... Lidzbark Warmiński (tor następnie wiaduktem przechodził nad linią do Braniewa). Na ostatnim torze jaki się uchował na tym peronie stoi sobie drezynka drogowców.
Orneta po 1926 roku stała się jednym z największych węzłów kolejowych Prus Wschodnich, bowiem zbiegało się tu aż pięć linii!!! Dla porównania - Olsztyn ma tyle samo kierunków i nigdy nie miał więcej (miał tylko szczęście leżeć na głównej magistrali)! Miarą wielkości ruchu na stacji w Ornecie było ponad 40 pociągów dobowo, w tym trzy pary "superszybkich" składów "E" Olsztyn-Królewiec-Olsztyn (przez Ornetę, Pieniężno, Cynty). Właśnie pod te pociągi zmodyfikowano linię do Olsztyna, uzyskując świetne, jak na owe czasy, przejazdu - 131 kilometrów w dwie godziny (mimo czterech postojów na stacjach pośrednich). Na południe od stacji zachowały się jeszcze ślady "prostowania" i pierwotne torowiska linii olsztyńskiej z lat 30. Węzeł ornecki posiadał szopę (po wschodnie stronie stacji), a od lat 30 parowozownię z obrotnicą (patrz: wstęp!) oraz niezbędne zaplecze techniczne (nawęglanie, woda). Okazały niegdyś dworzec robi dziś nieco smutne wrażenie. Pozamykane na głucho pomieszczenia, kasy zabite dechami... coraz bardziej "restrukturyzowany" rozkład jazdy - 4 pary osobowych na dobę. Jeszcze w 1998 roku działały tu sklepiki, funkcjonowała kasa... ech to se ne vrati. Oby tylko jedyną pozostałością kolei nie były tu, jak w Gołdapi czy Lidzbarku Warmińskim, autobusy PKS (sic!), które wciąż z godnym podziwu uporem podwożą ludzi na przystanki typu DK (dworzec kolejowy).
Dwa lata po napisaniu niniejszej relacji, na linii Olsztyn-Gutkowo-Orneta-Braniewo pojawiła się pierwsza "jaskółka" nadziei - tj. szynobus PESA. Mimo dużej awaryjności i małej pojemności (co uzupełniono malowaną doczepą-bonanzą) jest jeszcze szansa że ruch całkiem w Ornecie nie zaniknie. Pozostaje też zdawka towarowa z/do Olsztyna w dni robocze (właściwie dwie, ale co drugi dzień)... Fotoreportaż z pierwszych kursów szynobusu do Ornety na stronie www.kmkolsztyn.prv.pl.
Pod dworcem gorąca atmosfera - nie, nie - to nie z powodu kolei - to tylko nerwowy skup zboża. Kręci się tu nawet policja, obawiając się zapewne bojówek A.L. (nie tych wojennych tylko "Samoobrony"). Idę
starymi uliczkami Ornety jakoś dziwnie wolno... no tak, po kilkunastu kilometrach "podkłado-kroków" po torach, teraz trudno się przestawić :) Miasto - pierwsza staropruska stolica Warmii, jest chyba niedoceniane przez turystów. Niestety mocno zaniedbane, baza turystyczna fatalna - z informacją jest jeszcze gorzej. A przecież jak mało gdzie, zachował się tu średniowieczny układ ulic wraz z
kamienicami. Unikatowe są też: bazylikowy gotycki kościół śś. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty i ratusz miejski (oba z XIV w.), stare fosy i mury miejskie. Wszystko to ocalało chyba jakimś cudem i opieką staropruskich bogów, bo przecież przez miasto przetoczyły się wszystkie największe niszczycielskie armie Europy, na Wehrmachcie i Armii Czerwonej kończąc. Ciężkie walki o kilkukrotne zdobycie miasta trwały od 26 I do 17 II 1945 r. Do dziś zachowały się tu rowy przeciwczołgowe, a w lasach między Nowym Dworem a Henrykowem pas zniszczonych żelbetowych umocnień tzw. Trójkąta Lidzbarskiego. Niom, to już chyba wiecie w którym kierunku mnie "wessało"? Do zobaczenia na kolejnej, tym razem mazurskiej trasie...
Aha, strona miejska Ornety z licznymi fotkami zabytków i okolic http://www.umig.orneta.net/