Kolej Pogezańsko - Warmińska; SŁOBITY - ORNETA

    Szlak kolejowy Słobity-Orneta powstał jako jeden z ostatnich na terenie Warmii i Mazur. Co ciekawe, jego budowę planowano już w początkch XX wieku, jako połączenie "warmińskiego" ciągu Kętrzyn-Orneta z Ostbahnem. Ostatecznie projekt zrealizowano dopiero po I wojnie i "na raty" - odcinek Słobity-Dobry 1.X.1925 r., a odcinek Dobry-Orneta 1.X.1926 r. Opóźnienia spowodowały zapewne trudności terenowe - pokonanie dwóch szerokich dolin: Drwęcy Warmińskiej oraz Pasłęki i budową tam dużych mostów. Ich stalowe konstrukcje wykonano w 1924/1926 r. w królewieckich zakładach "Union-Gießerei". Prace budowlane spowalniało również założenie, że cała linia miała być dwutorowa (!), o czym świadczą konstrukcje części wiaduktów kolejowych, most pod Drwęcznem, przyczółki mostu na Pasłęce oraz nasypy i wykopy torowe. Nowa magistrala Słobity-Orneta miała "zastąpić" zbudowaną wcześniej strategiczną linię (Czersk)-Kwidzyn-Prabuty-Myślice-Orneta-(Gołdap-Pobłędzie), gdyż ta znalazła się po I wojnie zbyt blisko granicy i została "odcięta" likwidacją mostu pod Opaleniem (i granicą). Tymczasem niemal cały ruch kolejowy do enklawy Prus Wschodnich odbywał się w latach 20/30 tranzytem poprzez Tczew-Malbork i to zapewne zadecydowało o takiej lokalizacji nowego "skrótu" z Ostbahnu na wschód do Ornety.
    Mimo tak poważnych zamierzeń, dziesięć lat po otwarciu jednego toru, na linii odbywał się lokalny ruch czterech par pociągów osobowych z wagonami 2 i 3 klasy. Pięć składów kursowało codziennie na odcinku Słobity-Orneta, natomiast jeden skład dojeżdżał i dwa przyjeżdżały do/z Kętrzyna via Lidzbark, Sątopy Samulewo, Reszel. Dodatkowo pociągi te były często skomunikowane z innymi połączeniami (na Elbląg, Królewiec, Olsztyn, Morąg, Korsze, Giżycko, Węgorzewo) na stacjach węzłowych. Głównym węzłem dla obsługi ruchu na tej linii była stacja w Ornecie. Dla potrzeb przyszłej magistrali rozpoczęto budowę niezbędnego zaplecza technicznego - w tym parowozowni pomocniczej z obrotnicą. Po latach zapomnienia "odkrył" ją dla MK Przemysław Trzaskowski z kolegą, a opisał i sfotografował Tomasz Sokołowski. Patrz: strona KMK Olsztyn.

Rozkład jazdy linii Słobity-Orneta, Kursbuch z 1935 roku:

ODJAZDY S t a c j e PRZYJAZDY
Nr pociągu 695 699 469 479 692 694 468 474 Nr pociągu
Odjazd 6.46 8.48 15.12 21.15 Słobity 5.55 8.20 14.05 19.27 Przyjazd
v 6.58 8.58 15.23 21.26 Jankówko 5.45 8.11 13.55 19.18 ^
v 7.07 9.08 15.32 21.35 Dobry 5.36 8.02 13.47 19.10 ^
v 7.18 9.18 15.42 21.45 Bażyny 5.27 7.53 13.36 19.00 ^
v 7.24 9.24 15.48 21.52 Drwęczno 5.21 7.47 13.30 18.54 ^
Przyjazd 7.34 9.35 15.59 22.03 Orneta 5.12 7.39 13.21 18.46 Odjazd
-
-
-
10.30
11.40
12.34
-
-
-
-
-
-
Lidzbark Warmiński
Sątopy Samulewo
Kętrzyn
-
-
-
6.53
5.47
5.00
-
-
-
18.00
16.42
15.52

Kolejny rozkład z 1939 roku (zdobyty dzięki uprzejmości Piotra Janika) uwzględniał już pięć par składów na tej linii, bowiem doszły kursy przedpołudniowe 696 z Ornety i 467 do Reszla (!). Wieczorny kurs 474 z Kętrzyna zastąpił pociąg z Lidzbarka. Pociąg 479 wyjeżdżał w dni wolne od pracy o godzinę później niż dni robocze (w tabeli godziny kursowania w dni robocze).

ODJAZDYS t a c j e PRZYJAZDY
Nr pociągu 695 699 467 469 479* 692 694 696 468 478 Nr pociągu
Odjazd 6.50 9.00 11.29 15.28 21.14 Słobity 6.23 8.20 9.52 13.57 21.02 Przyjazd
v 7.00 9.12 11.39 15.38 21.24 Jankówko 6.13 8.10 9.42 13.47 20.51 ^
v 7.09 9.31 11.47 15.46 21.34 Dobry 6.05 8.02 9.33 13.39 20.43 ^
v 7.19 9.40 11.56 15.55 21.44 Bażyny 5.55 7.52 9.20 13.29 20.33 ^
v 7.25 9.46 12.02 16.01 21.50 Drwęczno 5.50 7.47 9.15 13.24 20.28 ^
Przyjazd 7.36 9.56 12.12 16.11 22.01 Orneta 5.41 7.38 9.06 13.15 20.19 Odjazd
-
-
-
-
10.43
11.39
12.00
12.29
13.05
14.06
14.39
-
17.09
-
-
-
-
-
-
-
Lidzbark Wrm.
Sątopy Samulewo
Reszel
Kętrzyn
-
-
-
-
6.47
5.51
5.32
5.00
-
-
-
-
-
-
-
-
19.16
-
-
-

    Drugiego toru nigdy chyba na linii nie położono, wybuchła II wojna światowa i "najprzydatniejszy" okazał się odcinek Orneta-Drwęczno- lotnisko Luftwaffe :( Po zajęciu tego terenu przez Armię Czerwoną, w II-V 1945 r. demontowano wyposażenie techniczne i nawierzchnię, wywożąc wszystko na BAM. Rosjanie chyba bardzo się śpieszyli, bo według relacji miescowych osób w wielu miejscach pozostało niemal nienaruszone torowisko. Na przełomie lat 50/60, w związku z rozbudową lotniska wojskowego pod Ornetą, postanowiono odbudować odcinek Orneta - Drwęczno i całą bocznicę. Służyła ona potem głównie do transportu paliw i zaopatrzenia, a apogeum tego ruchu przypadło na przełom lat 70/80. Od strony Słobit również wybudowano towarową bocznicę do Jankówka dla potrzeb kopalni torfu w Dębniu-Józefowie oraz okolicznych PGR-ów. Pozostały odcinek (Drwęczno-Jankówko) poszedł w zapomnienie - nie łączył żadnych większych miejscowości i byłby zbyt kosztowny do odbudowania.
    Pod koniec lat 80-tych bocznice ze Słobit i Ornety były coraz rzadziej używane, punktem krytycznym stały się likwidacje orneckiego pułku lotnictwa myśliwskiego oraz PGR-ów pod Słobitami. Bocznicę Słobity-Jankówko zdewastowano i rozkradziono jeszcze w latach 90. Nie lepiej było pod Ornetą. Pozostawione bez konserwacji mosty, wiadukty i szyny szybko popadały w ruinę. Gdy byłem tu w 1998 roku ornecka bocznica przedstawiała zardzewiały obraz nędzy i rozpaczy... Jednak jeszcze raz uśmiechnęło się do niej szczęście, bowiem pod kontrolą prywatnej spółki powstała tu w 2001 roku duża baza paliwowa i rafineria. Firma ruszyła z wielkim rozmachem - do transportu paliw użyto znów bocznicy. W tym celu zakupiono tabor, odnowiono i poddano konserwacji wszystkie mosty i wiadukty. Sielanka nie trwała jednak długo. Pod płaszczykiem ekologicznym (łapówkarskim?) zabroniono spółce przetwarzać i składować paliwa, tak jakby przez 50 lat było tu uzdrowisko :) No i od 2002 roku bocznica znów radośnie zarasta i rdzewieje, ku "uciesze" miejscowej rzeszy bezrobotnych. No cóż, wielkiej przyszłości kolej mieć tu raczej nie będzie - nawet na linii Braniewo-Orneta-Olsztyn ruch jest mikroskopijny. W 2005 roku na szlaku pojawi się sezonowy IC Berlin-Olsztyn-Kaliningrad. Dzięki niemu rozpoczęły się remonty torowiska, na czym skorzystają olsztyńskie szynobusy SA106 przejmujące ruch pasażerski na tej linii. Według potwierdzonych informacji kolegów z KMK Olsztyn, cały tabor z orneckiej bazy paliw (opis poniżej) został pocięty na złom w 2004 roku.
    Wracajmy jednak do linii Słobity-Orneta. Według nomenklatury Deutsche Reichsbahn Orneta posiadała status stacji kolejowej 2 klasy, Słobity były stacją 3 klasy, Jankówko, Dobry i Bażyny były stacjami 4 klasy, a w Drwęcznie był przystanek kolejowy i posterunek odgałęźny na lotnisko. Spis stacji i przystanków kolejowych z kilometrażem:


00.00 - 497,33 km Ostbahn'u........Słobity [Schlobitten]
07.20 km..............................Jankówko [Hensels]
13.00 km..................................Dobry [Döbern]
19.53 km.................................Bażyny [Basien]
~22.50 km............Post. odgałęź. Drwęczno-lotnisko [?] 
23.19 km...............................Drwęczno [Wagten]
29.39 km...............................Orneta [Wormditt]


*) w nawiasach niemieckie nazwy miejscowości

(Relacja z 2002 roku z uzupełnieniami)

Dzień pierwszy...

    Ląduję na dawnej stacji Słobity wraz z kilkoma innymi pasażerkami. Tym razem tylko z plecaczkiem i szybkimi trampkami na nogach. Już pobieżna analiza map wykazała bowiem, że szlaku moim wszędobylskim BMX-em nie sforsuję. Niewiele tu dróg i ścieżek, a na dodatek na koniec 9 km po torach. Przyjemne wrażenie robi zadbany budynek dworca Słobity, odmalowane peroniki... tylko szyn już nie ma. A przecież jeszcze do niedawna była tu dwutorowa (szeroki+normalny) linia do Obwodu Kalingradzkiego, drugie podtorze jeszcze dobrze nie zarosło trawą...
    Stacja powstała przy okazji budowy pierwszej wschodniopruskiej linii kolejowej Malbork-Braniewo (oddana 19.10.1852 r.) a do rangi węzła awansowała w związku z budową jednej z ostatnich :) do Ornety. Cała historia budowy kolei na jednej stacyjce... kto by pomyślał? Do tego dochodzą dramatyczne losy pasażerów ostatniego niemieckiego pociągu pośpiesznego relacji Królewiec-Berlin, który został przechwycony w tym rejonie 23 I 1945 r. przez czołowe oddziały radzieckiego korpusu pancernego odcinającego Prusy Wschodnie od reszty Rzeszy. Wszystko to sfilmowano w propagandowym filmie "W legowisku bestii". Do "kamerowania" za chwilę powrócę :) a więcej informacji o burzliwej historii tego odcinka Ostbahn'u przeczytacie w opisie WRP Braniewo na stronie głównej.
    Słobicki węzeł był wykorzystywany głównie dla ruchu lokalnego. Początkowo zatrzymywała się tu większość pociągów kwalifikowanych kursujących po Ostbahn'ie. Stopniowo jednak ograniczono ich postoje, a w 1944 roku zatrzymywała się tu już tylko ówczesna "Kalinka" Berlin-(Gdańsk)-Królewiec-(Gdańsk)-Berlin. Rekompensowały ten fakt liczne pociągi osobowe, kursujące pomiędzy Gdańskiem i Królewcem oraz składy na linii orneckiej, dojeżdżające aż do Kętrzyna. Ówczesny rozkład jazdy stacji Słobity mógłby przyprawić dzisiejszych mieszkańców o zawrót głowy (dziś nie ma już tu żadnego pociągu):


ODJAZDY                       STACJA SŁOBITY                   PRZYJAZDY

 20:42      BERLIN      12:53
[przez Elbląg, Tczew, Piłę, Krzyż]
 06:30, 12:56, 19:14                 KRÓLEWIEC     08:18, 15:30, 18:40, 20:40 
.[przez Młynary, Braniewo]
 06:02, 08:31, 15:31, 18:42, 20:42    GDAŃSK (ELBLĄG)            06:30, 12:53, 19:11, 21:45 
[przez Elbląg, Tczew]
 06:30, 12:56, 19:14, 21:48              BRANIEWO    06:00, 08:18, 15:30, 18:40, 20:40 
[przez Młynary]
 06:36, 08:32, 15:34, 19:18     ORNETA      05:56, 08:19, 13:29 18:26 
.
 08:32, 15:34     LIDZBARK WARMIŃSKI     08:19, 13:29 
[przez Ornetę]
 15:34     KĘTRZYN     08:19 
[przez Ornetę, Lidzbark Wrm., Reszel]

    Pobieżna lustracja wskazała, że węzeł słobicki posiadał w najlepszych latach kolei 5-6 torów na trzech peronach. Dopiero pod koniec lat 90 rozebrano wszystkie tory stacyjne i bocznicę do Jankówka - teraz pozostał tylko jeden tor Bogaczewo-Braniewo :( Z dwóch nastawni wykonawczych zachowała się tylko zdewastowana południowa Sb1, przy przejeździe kolejowym. Stoi także do dziś prosta wieża ciśnień, a z tablicy informacyjnej jasno wynika, że wodociąg pracuje tu nadal.
    Kamery chyba bardzo polubiły tę okolicę :) W 2003 roku, w jednej z wrześniowych "Spraw dla reportera" u Miss Jaworowicz puszczono "kolejowy" reportaż o Słobitach! Na wieść o likwidacji ruchu osobowego na Ostbahn'ie miejscowi zagrozili rozebraniem ostatniego toru i zablokowaniem ruchu towarowego do Braniewa i Kaliningradu! Miotano wszelkie przekleństwa pod adresem PKP, biegano po rozebranych peronach, pokazano zdemolowaną nastawnię, stare zdjęcia stacji z pięknymi, wolnostojącymi zegarami! Emerytowany kolejarz usiłował nawet zostać tu ajentem PKP i prowadzić kasę biletową - ale oczywiście tak go "zmarżowali" że dał sobie spokój. Dostało się nawet przelatującemu "na pusto" do Elbląga "Rumunowi" - wzburzona takim marnotrawstwem ludność wygrażała pięściami i wykrzykiwała do maszynisty. Chyba nie wiedzieli, że w ST43 kabina służy za tłumik silników (teoria Michała :) więc i tak nic nie słyszał!
    I oto 14 XII 2003 roku proroctwo zaczęło się wypełniać... pociągi osobowe pozostały już tylko "na ogłoszenie", czyli "zlituj się kto może i kup szynobus"! Po krótkim wznowieniu ruchu - 1 IV 2004 roku - przystanek w Słobitach przeszedł do historii (i to nie był niestety prima-aprilis). Za to o 10.10 rano i 20.20 mieszkańcy mogą sobie powąchać spaliny przelatującej pośpiesznej "Kalinki" - po 60 latach powracającej na trasę!!! Mały problem - żeby do niej wsiąść - trzeba najpierw dojechać do Młynar :(
    Tak na prawdę stacyjka powinna się chyba nazywać Góry, bo do miejscowości Słobity jest stąd ok. 5 kilometrów drogą. Zadecydowała chyba sława i ranga panującego tam niepodzielnie rodu Dohna-Schlobitten. Nie marudząc zbyt wiele ruszam niczym skład do Ornety z peroniku bliżej dworca. Idąc, wyraźnie można poczuć wgłębienia po podkładach, pozostałość po bocznicy do kopalni torfu leżącej na danym szlaku orneckim. Przed fundamentem nastawni północnej zaczynają się chaszcze, wkrótce torowisko wykręca na wschód i oddala się od linii braniewskiej. Przecinam polną drogę - a dalej pozostawiony wśród pól nasypik z krzakami, którego jakoś nie udało się zaorać. Na nasyp wkracza wkrótce polna dróżka i pokonuje dawnym mostkiem kolejowym małą rzeczkę. Po prawej widać wysokie wzniesienie, z tradycyjną warmińsko-mazurską drogą do Słobit (w szpalerze starych drzew). Ale i pod nogami robi się ciekawie, bowiem najpierw pojedynczo, a później już w komplecie pojawiają się spróchniałe podkłady rozebranej w latach 90 bocznicy. Torowisko cały czas biegnie łukiem i omijając wzniesienie (piękne widoczki na północny zachód) zagłębia się stopniowo w głębokim wykopie. Chyba zbyt szerokim jak na jeden tor, co potwierdza mi pierwszy "ukośny" wiadukt pod drogą na Słobity. Wszystko przygotowane na dwutorową linię! Wspomniany wiadukt ma klasyczny kształt łuku i dobre 10 metrów wysokości, są także zachowane ciekawe odprowadzenia wody i schodki.

    Czas na część historyczną - droga prowadzi mnie do jednego z najokazalszych (niegdyś) pałaców Prus Wschodnich. Należał do saksońskiej rodziny Dohnów, która od XV wieku pozostawała w służbie Zakonu Krzyżackiego. Posiadała ona na terenie dawnej Pogezanii kilkanaście majątków, dworów i pałaców. Ten w Słobitach po rozbudowie w 1696-1723 r. był ich główną siedzibą i otrzymał nawet status rezydencji królewskiej Hohenzollernów. Dziś pozostały zeń tylko malownicze ruinki, do których od strony północnej prowadzi romantyczny most nad pałacowymi stawami. Fotki i więcej informacji o siedzibach Dohnów na stronie http://www.arta.olsztyn.pl/ oraz w opisie wycieczki rowerowej podobnym szlakiem (Słobity, Karwiny, Gładysze, Bażyny, Orneta) http://www.rowery.olsztyn.pl/

    Powracam na szlak w rejonie wiaduktu. Na wysokości dawnego folwarku (potem PGR) na torowisko wkraczają wysokie krzewy. W kilku miejscach starotorze jest porozkopywane na polne dojazdy. Z daleka już widać osadę Dębień-Józefowo. Tu kolej...na ciekawostka, jedna z niewielu warmińsko-mazurskich kopalni torfu. Wydobywany jest on w rejonie osuszonego Jeziora Osiek - obecnie źródlisk rz. Baudy uchodzącej pod Fromborkiem do Zalewu Wiślanego. Jest to także rezerwat dla lubiących malinki moroszki :) Torf jest stąd transportowany koleją wąskotorową, pakowany i przeładowywany na samochody. Łączna długość brązowych od torfu torowisk to ok. 5 km, do tego komplet wagoników i drezynki. Do lat 90 załadunek odbywał się na bocznicy kolejowej z placu-ładowni do podstawionych wagonów.
    Wiadukt kolejowy nad szosą między Karwinami a Dębniem już nie istnieje, nie pozostały nawet przyczółki :( Został prawdopodobnie zniszczony podczas rozbiórki bocznicy. Za nim Karwiny - kolejna własność Dohnów, pozostały tu w zaniedbanym parku ruinki kaplicy (jak stare zamczysko!) i oficyna dawnego pałacyku. Torowisko biegnąc wysokim nasypem przecina mostkiem rzeczkę Baudę. Równolegle do nasypu biegnie asfaltowa droga, która stopniowo podnosi się do następnego wiaduktu. Po jej północnej stronie znajdują się rozległe stawy, w pobliżu których gromadzi się masa wszelakiego ptactwa. Pod wieczór ptaki tak gęsto obsiadają druty telefoniczne i energetyczne, że powstają kilkusetmetrowe wielożyłowe "żywe linie" ptasiego radia-dia-dia. W takim szczebioczącym klimacie wchodzę pod kolejny wiadukt. Zupełnie inna konstrukcja - nowoczesna, z dwoma poczwórnymi rzędami podpór i szerokim przejazdem dla dwóch torów. Ruch odbywał się bliżej południowej strony, widać dobrze warstwę osadzonego kopcia z parowozów. Zachodzi powoli słoneczko, czas na parę fotek i biwaczek. Nie ma to jak "pod mostem" - tu nawet deszcz mi nie zagrozi... Układam się wygodnie lulu, ale jakieś dziwne głosy dochodzą do mnie z zewnątrz. Upzz... parka zakochanych flirtuje sobie słodko na górze no tak, nie tylko ja doceniłem to romantyczne odludzie (3 km do najbliższej wsi). Na całe szczęście nie muszę ich podsłuchiwać - mam radyjko :)

Dzień drugi...

    Skoro świt lustruję teren stacyjki Jankówko. Co ciekawe, tutejszy dworzec kolejowy był prowdzony przez ajenta, co było podówczas rzadkością. Właściwie pozostała tylko brukówka łącząca niegdyś tę osadę z Karwinami, Osiekiem i nieistniejącą już osadą Louisenwalde (1 km na płn. od stacji). Drogę wybudowano właśnie dla potrzeb dojazdu do stacji. W miejscu budynku pozostały tylko gęste krzewy. W latach 70/80 tu właśnie kończył się tor ze Słobit. Z tej bocznicy korzystały miejscowe PGR-y. Zacjowała się współczesna, polna "rogatka" niemal dokładnie w miejscu dawnego przejazdu koło stacji.
    Torowisko znów przechodzi w wysoki nasyp. Przy drodze skręcającej do Jankówka przyczółki po wiadukcie, na których do 2001 roku leżało jeszcze stalowe przęsło. Ten wiadukt był jednotorowy - z dobudową drugiego nie byłoby większych problemów. Wysoki nasyp został rozkopany w rejonie przepustu (pewnie łatwiej było go zniszczyć niż odetkać). Dalej okaże się, że niszczenie przepustów mogło się także wiązać z "terytorializmem" PGR-ów. Coraz większe krzaki na nasypie. W pobliżu leśniczówki (dawna szkoła) kolejny wiadukt pod drogą Tatarki-Kwitajny, podobny w konstrukcji do tego spod Karwin. Tu jednak wykop mocno zarósł lasem - a raczej wiatrołomem - do tego stopnia, że trudno się przecisnąć. Po przejściu w nasyp szlak jest lepszy, a na wysokości wsi Tatarki pojawia się na nasypie polna droga aż po teren stacji Dobry. Nad zniszczoną polną drogą do tejże miejscowości zachował się betonowy prostokątny wiadukt.
    Kilometr dalej mostek nad Dobrską Strugą, a tuż za asfaltową drogą teren stacji. Na drodze był zapewne przejazd z rogatkami... czyżby obsługiwanymi ręcznie spod budynku stacyjnego? (rozwiązanie spotykane w Wielkopolsce). Wszystko gęsto zarośnięte krzakami, podtorza porozkopywane miejscami na żwir. Zachował się tylko fragment bruku stacyjnego. Upał totalny (52 w słońcu), najchętniej stanąłbym na stanowisku pobierania wody do parowozów i odkręcił wodę na maksa! Z tego powodu muszę nawiedzić miejscowość Dobry(ch) ludzi i "zatankować" na dalszą trasę. Znając moje szczęście sklep jest na drugim końcu Dobrego... a jakże, ledwie się dotoczyłem przez malownicze pagórki, dolinki i wijącą się przez osadę drogę. W Dobrym kościół MB-KP z początku XV wieku z elementami gotyku, renesansu i baroku. W takich miejscach czas płynie jakby wolniej... Jakoś dziwnie przyglądają mi się tubylcy, niestety zwłaszcza faceci... cholera czy ja wyglądam jak Zena Fulsome?

    Ruszam dalej z tego, co pozostało ze stacji Dobry. Kompletna dżungla uniemożliwia marsz torowiskiem, dopiero po ok. kilometrze pojawia się na nim stara polna droga do opuszczonych kolonii Dąbkowo. Ostatnie kilkaset metrów przed doliną rzeki Pasłęki już przez krzaki. Mółbym zejść z nasypu w dół i przejść ścieżkami nad rzekę, ale nie ma tak lekko - chcę iść torowiskiem. Sapię więc jak "Olka" na przełęczy, zostawiam plecak - bo kto mi go tu ukradnie! - i maczetą wycinam tunel przed sobą. Przyroda nie jest mi dłużna, po chwili krzaki dosłownie tną mi spodnie i sznytują ręce i szyję. Mało tego... czuję na rękach jakieś oparzenia, po których zostaną mi pęcherze i blizny (czyżby Barszcz Sosnowskiego?). Po co jeździć nad Amazonkę i szukać przygód w dżungli, jak tu jest "swojska"? Mimo wszystko warto było się przedrzeć na przyczółek - z łąk na dnie szerokiej doliny Pasłęki wystrzeliwują w górę potężne, kilkunastometrowe pylony dawnego mostu kolejowego. Wśród tej dżungli jawią się jak relikty jakiejś wymarłej południowoamerykańskiej cywilizacji. Podpierały niegdyś belkowy most z kratownicowym przęsłem nurtowym do jazdy górą. Prawdopodobnie pośpiech związany z otwarciem linii w 1926 roku spowodował, że most zbudowano tylko dla toru północnego - widać to po szerokich przyczółkach i węższych pylonach (patrz Drwęczno). Przęsła mostu zniszczyli (rozebrali?) prawdopodobnie sami Niemcy, podczas odwrotu w lutym 1945 roku. Fajne miejsce dla skałkowców... gdyby nie fakt, że cała dolina objęta jest ochroną jako rezerwat bobrów (których już ponoć jest za dużo). Warmia jest o rzut beretem - po drugiej stronie Pasłęki. Niestety tędy na drugi brzeg nie przejdę, więc czas podreptać wzdłuż rzeki na most drogowy w Spędach. W pobliskich Gładyszach - kolejny wielki pałac Dohnów, a właściwie kolejne wielkie ruiny. Dziwne w Spędach zwyczaje... przystanek PKS w kierunku Ornety czy Młynar jest prawie 2 km od wsi (bliżej by było do stacji :) Nad Pasłęką koło mostu drogowego małe kąpielisko, można ochłodzić zbolałe stopki... pssssssssss

    Wyruszam na wzgórza po północnej stronie rzeki. Pozwiedzam sobie przy okazji pruskie szańce usypane w XIX w. dla powstrzymania wojsk napoleońskich. O przeprawę w Spędach rozegrała się bowiem w dniach 4-5 VI 1807 roku zacięta bitwa, będąca początkiem końca dumnej Pruskiej armii. Mimo niedogodnych pozycji wojska marszałka Bernadotte zmusiły Prusaków i wspierających ich Rosjan do odwrotu w kierunku Lidzbarka (pod Ignalin a następnie Frydland). Historia historią, ale wcale nie uśmiecha mi się "jałowy" czterokilometrowy marsz szosą do Dąbrówki, może więc trafi się jakaś okazja? Tu wielkie dzięki dla Pana w czarnym Alfa Romeo z klimą... nawet nie próbowałem machać, czekając raczej na jakieś gruchoty. Cuda się zdarzają! (zwłaszcza jak się w nie nie wierzy).

    Dalszy fragment szlaku jest już "plażowy" w porównaniu z tym przed Pasłęką. Warmia jest widać bardziej gościnna dla MK :) Trawiasty nasyp zbliża się powoli do drogi 509, przecina polną po betonowym wiadukcie, w końcu wchodzi nań droga polna w kierunku Bażyn. To z tej miejscowości wywodził się Jan Bażyński-Flemming, przywódca Związku Pruskiego w czasie wojny trzynastoletniej. W miejscowości osiemnastowieczny pałac z resztką parku krajobrazowego oraz kościół Świętego Mikołaja (prezentów nie dostałem) i Św. Rocha, z 1517 r. z drewnianą wieżą. Na terenie dawnej stacji w tej miejscowości zachowało się niewiele. W miarę czytelne równie torów i droga stacyjna. Tuż po wyjeździe z Bażyn stoi zachowany wiadukt nad szosą. Do czasu wybudowania lotniska wojskowego, droga na Drwęczno i Ornetę biegła po wschodniej stronie torów. Ze względów bezpieczeństwa i tajemnicy wybudowano nową drogę przez Klusajny, która przecina szlak kolejowy pod dwoma niebezpiecznymi wiaduktami. Za wiaduktem polna droga na nasypie niestety się pogarsza, pojawia się nieco drzew i krzewów. Po lewej dawne tereny wojskowe, a na wysokości osady Klusajny szczątki małego wiaduktu. Tachometr wyraźnie mi mówi, że przekroczyłem limit przedreptanych dziś kilometrów. Odcinek z szynami i bocznicą zostawię więc sobie na deser, a tymczasem skoczę wrażym PKS-em do Ornety na porządny nocleg. Ląduję w Klusajnach i nawet nieźle się składa, bo w rozmowie z miejscowym dowiaduję się nieco o historii tej kolei i lotniska. Okazuje się, że mieszkał tu stary Warmiak p. Koczara, który obsługiwał w latach wojny posterunek odgałęźny bocznicy lotniskowej. Nie biegły tu więc, jak to zwykle bywało, dwa tory od pobliskiego przystanku Drwęczno!

Dzień trzeci...

    Po porządnym odpoczynku, odnowie biologicznej, zostawieniu ciężkich tobołów etc. (tu wielkie dzięki dla Pani Marii Mokrzyckiej :) ruszam na bocznicę i ostatni odcinek szlaku. Udaję się z Drwęczna drogą na północ w kierunku lotniska. Wojskowe ogrodzenia już prawie wszędzie rozkradziono, można więc wchodzić jak na swoje. W lesie widoczne olbrzymie hangary dla odrzutowców, w których rozmieściły się jakieś firemki (parają się obróbką drutu hi, hi). Jest wreszcie bocznica - i można iść dalej na wschód! Ciekawe tylko jak daleko? Sprawdzam roczniki szyn ... różne daty od 1947, 51 po 55, na betonowych podkładach z lat 60. Wygląda więc na to, że szlak i bocznicę dla potrzeb WP odbudowano w latach wprowadzania do armii pierwszych odrzutowców MIG-15. Trochę wysokiej roślinności i pokrzyw nieco psuje wrażenia, ale twardo idę łukiem na wschód. Po tych roślinach i szynach widać, że od wiosny chyba nic tędy nie przejechało... Wokół świerkowy las i na szczęście dużo cienia. Kończy się łuk i wychodzę na ostatnią (wg mapy) prostą. Mimo że wzrok mam raczej krecika, to w odległości 700 m dostrzegam jakąś bardzo sympatyczną sylwetkę... (nie, nie, to nie opalająca się panna) - lorneta do oczu... G A G A R I N !!! Okolica wygląda na totalnie opuszczoną, może więc i ten stoi już tylko dla potrzeb rdzewienia? "Gagariny umierają stojąc..." ale nie, w miarę zbliżania okazuje się, że ostatni odcinek jest wciąż ogrodzony siatką. Jest budka ekspedycji i brama, ale dalej żywego ducha. Do ST44 pozostało mi ze 300 m i zastanawiam się czy przeskoczyć ogrodzenie. Może jednak nie, a nóż widelec ktoś tego jednak pilnuje? Obchodzę więc przez las wzdłuż siatki w kierunku upragnionego łupu. Niestety miałem rację - w lesie obok stoi budyneczek, kamery, bajery etcetery. No cóż, tym lepiej - łatwiej dogadać się z ludźmi niż np. z jakimś psem, myślę sobie. O jakże naiwny się omyliłem!!! Klękam więc pod bramą jak Henryk IV u wrót Canossy, aby choć na moment mnie wpuścili... Ale gdzie tam, "tajemnica, nie wolno, prywatne, szef w Warszawie". Nie przewidziałem, że spółka która zajmowała się paliwami najęła na cieci byłych żołnierzy zawodowych! Przez siatkę widać niewiele, do Gagara doczepiona "salonka", żadnych cystern. Bocznica rozchodzi się na kilka końcowych torów z "peroniko-rampami" wysypanymi żwirkiem. Siadam zrezygnowany- niech chociaż podadzą mi numer loka, bo nie widzę przez stojącą tu wywrotkę. No i już zaczyna mówić: "ST44..." i nagle gryzie się w język - "T A J E M N I C A". Chyba zaraz umrze na zawał, że tak dał się podpuścić i zdradził pierwsze cztery znaki !!! K.J.Mać ale egzemplarz się trafił! Przecież ta lokomotywa i tak dojeżdżała co najmniej na stację w Ornecie i widywał ją tam każdy. Żadne wyjaśnienia, tłumaczenia czy prośby efektu nie przyniosą... Idę więc sobie w bok na wysoki wał, bo tu siatki nie ma... aż się zagotowali! Teren prywatny, tajemnica... i nagle widzę biegnącego do mnie psa! Na szczęście pies jest całkiem przyjazny, merda sobie wesoło ogonkiem, prędzej ja bym mógł poszczuć go na swoich prześladowców! Ale mam ich wszystkich gdzieś, chwila nieuwagi i swoje już zobaczyłem... oto najbardziej skrywana tajemnica orneckich lasów:
ST44 732.
Tak w zaufaniu Wam powiem (ciiiii - tylko to tajemnica!), że tym Gagarem z salonką przyjeżdżał tu nocami z Klewek Ibn Laden na spotkania z niejakim Saddamem H., w celu omówienia sytuacji bieżącej. Rok wcześniej dowożono nim z Afganistanu Talibów, którzy właśnie na tutejszym lotnisku ćwiczyli atak Boeing'ami na WTC! Okoliczna ludność przekazała mi także, że obserwuje nocne starty i lądowania "niewidzialnych" maszyn B-2 Spirit, przemycających wódkę z Obwodu Kalingradzkiego! Wyszpiegowałem największą tajemnicę III Rzeczpospolitej, a tak w ogóle to pracuję w Rutkowski-Patrol. Wszędzie Was dosięgnę i sfilmuję, choćby z narażeniem życia! To dzięki moim informacjom Amerykanie złapali w końcu Saddama!!! Aha - jeśli przypadkiem poszukujesz ochroniarzy lub cieci to polecam zrestrukturyzowana kadrę WP, 100% profi!!!

Wygłupy cieci skończyły się niczym - w sensie dosłownym. W 2004 roku cały ten tajny dobytek (+SM42) pocięto bestialsko na złom... niestety razem z Gagarinem. Czysty idiotyzm!!!

    Po wojskowym lotnisku w okolicznych lasach pozostały niszczejące opuszczone hangary, magazyny, a nawet kantyna (vodki niet)! Wracam na bocznicę i ruszam w kierunku Ornety. Za przejazdem na polnej drodze Drwęczno-Bażyny bocznica ostrym łukiem dochodzi do szlaku Orneta-Słobity. Szukam bez powodzenia szczątków nastawni p. Koczary. Za wiaduktem nad drogą Orneta-Pasłęk zaczyna się teren stacyjki Drwęczno. Pozostał tu charakterystyczny rząd świerków posadzony niegdyś wzdłuż peroniku. Kilometr dalej gwoźdź programu, most nad doliną Drwęcy Warmińskiej. Widoki z niego nie ustępują wcale tym spod Stańczyków, czy Glaznotów. Ciekawe że podobnie jak tam, płynąca rzeczka jest zupełnie niewspółmierna do wielkości mostu i doliny! Klimaty o tyle lepsze, że nie prowadzi tu żadna droga i nie uświadczysz żywego ducha!!! Potężne, prawie 20-metrowe pylony przewidziano dla dwóch torów z tym, że obecne przęsło jest jednotorowe, a otwory do mocowania szerszego zamurowano cegłami. Szerokie przyczółki w miejscu drugiego przęsła osłonięto barierkami. Most jest odnowiony, wszystkie dechy i podkłady zakonserwowane, fotografowie do pstrykania - bungie'mani do lin!!! Żeby tak jeszcze zechciał się tędy przetoczyć ten tajemniczy Kaliberek-44 z towarem... Niedaleko mostu pojawiają się pierwsze zachowane słupki hektometrowe. Oznakowany przejazd kolejowy na drodze "ulowej" do Bogatyńskich. Po północnej stronie toru rozciągają się tereny działkowe mieszkańców Ornety. Nad szosą do Morąga wiadukt - obecnie odnowiony - ale kilka lat temu zardzewiałe szyny wisiały praktycznie w powietrzu. Kilkaset metrów dalej pierwszy znak kolejowy W6a. Nieco dalej na południu widać charakterystyczny rząd krzewów. Ten zbliżający się do toru nasyp to dawna linia kolejowa z Morąga, oddana do użytku jeszcze w XIX wieku. Nieco dalej obie linie biegły już równolegle, obecnie na morąskim torowisku funkcjonuje z powodzeniem polna droga.

    Tu mały "skok w bok", czyli ok. 5 km w kierunku Morąga nad Pasłękę. Po drodze przyczółki zniszczonego wiaduktu nad szosą i dawny przystanek Wojciechowo. W rejonie dawnej miejscowości i stacji Sportyny znajduje się kolejny zapomniany most na szlaku połamanych semaforów. Zachwycał się nim jeszcze M.Orłowicz w swoich przedwojennych podróżach kolejami Warmii i Mazur. Niczym "Cassandra Crossing" wisi obecnie zardzewiałymi szczątkami wśród drzew nad głębokim jarem Pasłęki. Już bez barier, z resztkami próchniejących podkładów, wciąż jednak kusi licznych kaskaderów... Tuż obok jest most drogowy (z ciekawym wózkiem do jeżdżenia pod przęsłem!) z którego najlepsze widoczki. Co ciekawe, w tym miejscu rzekę przecięła najpierw linia kolejowa (1.VIII.1894) a dopiero 30 lat później (!) most drogowy i szosa Miłakowo-Orneta...

    Wracam do przerwanej podróży. Na szosie Orneta-Dobre Miasto znajduje się oznakowany przejazd kolejowy, niegdyś wyposażony w rogatki i dróżniczówkę. Idąc dalej napotykam ceglano-kamienny most (oczywiście dla dwóch torów) nad dopływem Drwęcy Warmińskiej. Po jego konstrukcji widać, że pochodzi sprzed dwóch wieków... tylko ciekawe czy przebudowywano go w 1925-26 roku, dla potrzeb szlaku słobickiego? Torowisko i droga wykręca powoli na północ. W pewnym miejscu tor bocznicy "przechodzi" na nasyp szlaku do Morąga, w ten sposób złagodzono nieco łuk. Pierwsza Wuzeta nastawiona przychylnie, za nią zwrotnica kierująca "ostro" skład na rampy przeładunkowe składów zbożowych i składnicy złomu. Co ciekawe, po kilkuset metrach kończą się pachołkami i dalej peron pozostaje już pusty. Sformowany tu skład musi nieźle się namanewrować, aby wyjechać z Ornety. Bo wjechać na wprost na linię Olsztyn-Braniewo można tylko z dawnej trasy słobickiej (teraz bocznicy), ale tu na tarczy manewrowej oczywiście M1. Stacyjna wieża ciśnień nieźle się ukryła w wysokich drzewach, podobnie żywopłotem zarasta peronik skąd odchodziły składy na Morąg, Słobity i... Lidzbark Warmiński (tor następnie wiaduktem przechodził nad linią do Braniewa). Na ostatnim torze jaki się uchował na tym peronie stoi sobie drezynka drogowców.
    Orneta po 1926 roku stała się jednym z największych węzłów kolejowych Prus Wschodnich, bowiem zbiegało się tu aż pięć linii!!! Dla porównania - Olsztyn ma tyle samo kierunków i nigdy nie miał więcej (miał tylko szczęście leżeć na głównej magistrali)! Miarą wielkości ruchu na stacji w Ornecie było ponad 40 pociągów dobowo, w tym trzy pary "superszybkich" składów "E" Olsztyn-Królewiec-Olsztyn (przez Ornetę, Pieniężno, Cynty). Właśnie pod te pociągi zmodyfikowano linię do Olsztyna, uzyskując świetne, jak na owe czasy, przejazdu - 131 kilometrów w dwie godziny (mimo czterech postojów na stacjach pośrednich). Na południe od stacji zachowały się jeszcze ślady "prostowania" i pierwotne torowiska linii olsztyńskiej z lat 30. Węzeł ornecki posiadał szopę (po wschodnie stronie stacji), a od lat 30 parowozownię z obrotnicą (patrz: wstęp!) oraz niezbędne zaplecze techniczne (nawęglanie, woda). Okazały niegdyś dworzec robi dziś nieco smutne wrażenie. Pozamykane na głucho pomieszczenia, kasy zabite dechami... coraz bardziej "restrukturyzowany" rozkład jazdy - 4 pary osobowych na dobę. Jeszcze w 1998 roku działały tu sklepiki, funkcjonowała kasa... ech to se ne vrati. Oby tylko jedyną pozostałością kolei nie były tu, jak w Gołdapi czy Lidzbarku Warmińskim, autobusy PKS (sic!), które wciąż z godnym podziwu uporem podwożą ludzi na przystanki typu DK (dworzec kolejowy).
    Dwa lata po napisaniu niniejszej relacji, na linii Olsztyn-Gutkowo-Orneta-Braniewo pojawiła się pierwsza "jaskółka" nadziei - tj. szynobus PESA. Mimo dużej awaryjności i małej pojemności (co uzupełniono malowaną doczepą-bonanzą) jest jeszcze szansa że ruch całkiem w Ornecie nie zaniknie. Pozostaje też zdawka towarowa z/do Olsztyna w dni robocze (właściwie dwie, ale co drugi dzień)... Fotoreportaż z pierwszych kursów szynobusu do Ornety na stronie www.kmkolsztyn.prv.pl.

    Pod dworcem gorąca atmosfera - nie, nie - to nie z powodu kolei - to tylko nerwowy skup zboża. Kręci się tu nawet policja, obawiając się zapewne bojówek A.L. (nie tych wojennych tylko "Samoobrony"). Idę starymi uliczkami Ornety jakoś dziwnie wolno... no tak, po kilkunastu kilometrach "podkłado-kroków" po torach, teraz trudno się przestawić :) Miasto - pierwsza staropruska stolica Warmii, jest chyba niedoceniane przez turystów. Niestety mocno zaniedbane, baza turystyczna fatalna - z informacją jest jeszcze gorzej. A przecież jak mało gdzie, zachował się tu średniowieczny układ ulic wraz z kamienicami. Unikatowe są też: bazylikowy gotycki kościół śś. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty i ratusz miejski (oba z XIV w.), stare fosy i mury miejskie. Wszystko to ocalało chyba jakimś cudem i opieką staropruskich bogów, bo przecież przez miasto przetoczyły się wszystkie największe niszczycielskie armie Europy, na Wehrmachcie i Armii Czerwonej kończąc. Ciężkie walki o kilkukrotne zdobycie miasta trwały od 26 I do 17 II 1945 r. Do dziś zachowały się tu rowy przeciwczołgowe, a w lasach między Nowym Dworem a Henrykowem pas zniszczonych żelbetowych umocnień tzw. Trójkąta Lidzbarskiego. Niom, to już chyba wiecie w którym kierunku mnie "wessało"? Do zobaczenia na kolejnej, tym razem mazurskiej trasie...


  Aha, strona miejska Ornety z licznymi fotkami zabytków i okolic http://www.umig.orneta.net/


All Rights Reserved ® czyli Wsie Prawa Zaszcziszczieny © IX 2002-2004.
Cezary Markiel (dreptanko, snimki, literki), Michał Kawecki (RJ, informacje źródłowe i nieoceniona pomoc :) Piotr Gawrysiak (RJ, mapa Reichsbahndirektionbezirk Königsberg), Piotr Janik (RJ), informacje o stacji w Ornecie: Tomasz Sokołowski, Przemysław Trzaskowski, Darek von Wormditt www.kmkolsztyn.prv.pl oraz www.forum.kmkolsztyn.prv.pl