Z historii budowy Wschodniopruskiej Kolei Południowej:
Budujący kontra siły natury

Jezioro Rekąty - mniej więcej w połowie, po lewej stronie widoczny ślad zatopionego nasypu Jezioro Rekaty
Podczas budowy w drugiej połowie lat 60-tych XIX wieku linii kolejowej z Królewca do Ełku, celem budowniczych stalowego szlaku było przeprowadzenie trasy jak najkorzystniej w planie i profilu, oraz przy jak najmniejszej liczbie obiektów inżynierskich. To pierwsze z myślą o niedoskonałych i stosunkowo słabych jeszcze ówczesnych parowozach, a drugie - ze względu na koszta budowy. Takie rozwiązanie wyróżnia tą trasę od pobliskich - takich jak np. pełna zakrętów i wiaduktów linia Ełk-Orzysz-Mrągowo, czy też kręta i miejscami o bardzo dużych wzniesieniach linia z Ełku do Pisza. Budowa w ten sposób o wiele prostsza w przypadku odcinka trasy z Królewca do Kętrzyna stawała się coraz bardziej problematyczna w przypadku wschodniej części linii, czyli od Kętrzyna do Ełku. Między Kętrzynem i Giżyckiem trzykrotnie udało się sforsować stojące na przeszkodzie dla kolei jeziora (Dejguny, Tajty oraz podmokłe brzegi jeziora Niegocin), ale największe problemy z trasowaniem kolei pojawiły się w okolicy Starych Juch. Najpierw, kilka kilometrów przed stacją w okolicy przecięcia z rzeczką Gawlik trudnymi do sforsowania okazały sie bagna mokradeł wokół tego cieku wodnego. Wówczas poziom jeziora Jędzelewo, do którego wpadała rzeka był o 2 m wyższy, a większe rozlewiska znajdowały się właśnie tam. W tym miejscu siły człowieka poradziły sobie z przeciwnościami natury. W walce przyroda nie dała jednak do końca za wygraną. Około dwóch kilometrów za stacją Stare Juchy planowano budując nasyp przeciąć mniej więcej w 1/3 wody jeziora Rekąty. Udało się co prawda przesypać zatokę we wschodniej części jeziora, ale przecięcie jego całego nie było już takie proste. Wielokrotnie próbowano skutecznie usypać nasyp, ale za każdym razem sytuacja wyglądała tak samo - przez noc wody pochłaniały wybudowaną przeprawę. Po wielokrotnych bezskutecznych próbach postanowiono zmienić przebieg trasy omijając naturalną przeszkodę wodną, kosztem większej długości szlaku i dodatkowego mostu na kanale. W ostatecznym kształcie tory kolejowe przebiegają bardziej na wschód, wzdłuż północnego brzegu jeziora Rekąty i krańca jeziora Ułówki, zataczając przy tym bodajże najostrzejszy łuk na całej trasie między Królewcem a Ełkiem.

Pozostałością po pierwotnym projekcie linii kolejowej pozostał nasyp odgałęziający się od obecnego w odległości około 600 m od stacji w Starych Juchach oraz widoczne z okolicznych wzniesień dwa skierowane w swoją stronę sztuczne półwyspy na jeziorze. Od swojego Dziadka słyszałem legendy o tym, jakoby przy kolejnej z prób sforsowania jeziora udało się wreszcie ukończyć przeprawę, a nawet ułożyć na niej tory, a ostatecznym znakiem niepowodzenia było zatopienie w falach jadącego pierwszego pociągu. Jest to raczej mało wiarygodne, o czym przekonuje mnie po pierwsze brak jakichkolwiek śladów obiektów inżynierskich na trasie pierwotnej przeprawy (np. w miejscu gdzie mały strumyk przecina nasyp kilkaset metrów przed jeziorem Rekąty), a po drugie fakt ten znalazłby potwierdzenie w ówczesnej prasie czy też kronikach. Śmiem twierdzić, iż przebieg trasy z pewnością zmieniono jeszcze przed usypaniem tego odcinka do końca, a tym bardziej ułożeniem na nim torów. Co ciekawe - linię kolejową Królewiec - Ełk budowano pierwotnie jako jednotorową i nasyp ten pozostał prawdopodobnie jako jedyny ślad pierwotnej "jednotorowości" Wschodniopruskiej Kolei Południowej. Budowę kolei ukończono oddając do użytku 8 grudnia 1868 roku jej ostatni odcinek: Kętrzyn-Ełk. Dopiero w latach 1893-1894 rozbudowano ją o drugi tor na trasie Korsze-Ełk (przekazany do użytku 22 listopada 1894). Linia dotrwała w tym stanie do roku 1945, kiedy radzieckie wojska rozebrały jeden z torów traktując jako zdobycz wojenną, a dla ciągłości transportów pozostawiając drugi. Fakt jego rozbiórki pamiętają jeszcze najstarsi kolejarze przybyli do Ełku w 1945 roku. Sowieci ograbili Warmię i Mazury ze wszelkich "zbędnych" z ich punktu widzenia szlaków kolejowych jeszcze przed przybyciem na te tereny pierwszych przedstawicieli administracji polskiej, a już na oczach naszych kolejarzy przystąpili do wspomnianego demontażu drugiego toru, mniej więcej w połowie 1945 roku. Jedynie na krótkim odcinku Głomno - Bagriatonowsk (dawniej Pruska Iława lub Iławka) leżą do dziś dwa tory: jeden o prześwicie "normalnym" i jeden szeroki, sięgający z Królewca (Kaliningradu) w Rosji aż do elewatora w Bartoszycach (na odcinku z Głomna do Bartoszyc tory biegną w splocie).

Linię tą budowano w latach 60-tych XIX wieku, do uzytku oddając oficjalnie 8 grudnia 1868 roku. Do chwili obecnej od momentu jej otwarcia minęły już ponad 122 lata. Czy można więc traktować ten krótki odcinek jako najstarszy (najdłużej) pozbawiony torów nasyp w Polsce?

Miejsce rozwidlenia trasy obecnej i planowanej - na zdjęciu po prawej stronie torów i słupa telefonicznego wgłąb lasu Fragment nasypu po zachodniej stronie jeziora Przerwa w nasypie w miejscu przecięcia ze strumykiem
Zatopiony nasyp - zachodnia część jeziora Rekąty
Miejsce rozwidlenia trasy obecnej
i planowanej - na zdjęciu po prawej
stronie w głąb lasu
Początek nasypu, około 100m od
istniejącego toru
Przerwa w nasypie w miejscu przecięcia
ze strumykiem - w około 1/2 długości
nasypu na zachód od jeziora
Koniec nasypu po zachodniej stronie
jeziora - w pobliżu ujścia kanału
Młyńska Struga


Co pozostało do dziś?

 









Od obecnej linii kolejowej dawny nasyp odgałęzia się mniej więcej na km 121,25 szlaku Białystok - Ełk - Korsze - granica państwa, czyli 600 m od budynku stacji Stare Juchy w kierunku Ełku. Prawie cały odcinek do jeziora Rekąty można dość łatwo przejść. Początkowo nie jest zbyt wyraźny - w stosunku do wysokości współczesnego nasypu biegnie około dwóch metrów niżej. Prowadzi skrajem małego żwirowego boiska, by wyodrębnić się wyraźniej jako ścieżka wkraczająca w głąb gęstego lasu. Cały czas idziemy wysokim na około 1,5 - 2 m nasypem, zwanym tu potocznie "wałem". Mniej więcej w połowie trasy do jeziora ścieżka zbacza z grobli w prawo i dalej przemieszczamy się równolegle do pierwotnej trasy. Sama konstrukcja ziemna biegnie jeszcze kilkadziesiąt metrów, aż do miejsca gdzie jej trasę przecina strumyk, a nasyp rozmywa się w mokradłach. Podobnie jest z drugiej strony przerwy. Na groblę wchodzimy ponownie dopiero około 100 metrów przed brzegiem jeziorem Rekąty. Trasa kończy się niewielką polaną nad jeziorem, z której widać cypel pogrążonego w toni jeziora wału na przeciwległym brzegu.
Aby kontynuować wycieczkę po starym nasypie musimy powrócić aż do samych torów kolejowych i stamtąd iść w kierunku Ełku (na wschód). Po drodze mijamy najostrzejszy zakręt na całej trasie biegnący w większej części w głębokim nasypie, most na kanale łączącym jeziora Rekąty i Ułówki, zabudowania w głębi po prawej stronie (znane z telewizyjnego serialu "Siedlisko" Janusza Majewskiego) i około słupka hektometrowego "119,7 km" skręcamy w prawo udając się polem w kierunku linii lasu. Tą cześć wycieczki polecam jedynie dla wytrwalszych wędrowców, gdyż w części prowadzi bezdrożami i zmieniającymi swój przebieg w zależności od warunków pogodowych ścieżkami. Idąc polem staramy się kierując w stronę lasu zbliżyć do jeziora (trasa przejścia zależy przede wszystkim od aktualnych warunków). Po dojściu do lasu musimy wypatrzeć dogodną ścieżkę prowadzącą w jego głąb. Zaraz po przejściu linii drzew forsujemy kolejną przeszkodę - strome zbocze. Schodząc z niego powinien być już widoczny w odległości około 150 m zarys dalszej części nasypu - biegnie mniej więcej prostopadle do trasy naszej wędrówki. Kierujemy się w jego stronę, najlepiej w kierunku niewielkiej polanki widocznej z tej odległości jako przerzedzenie drzew. W tym miejscu widać nasyp najwyraźniej - patrząc w prawo w kierunku naszej wycieczki od strony polanki nasyp stopniowo obniża się, biegnie wzdłuż niewielkiego cypla i ostatecznie niknie w toni jeziora. Idąc w drugą stronę od polanki droga staje się coraz lepsza - ścieżka jest wydeptana i wyjeżdżona przez często odwiedzających te strony wędkarzy. Po około 100 m drogi po lewej stronie widzimy zagłębienie z wodą - to pozostałość przeciętej nasypem dawnej zatoki jeziora. (Patrz zdjęcie) Ciągnie się ona jeszcze na długości około 200 m. Nasyp stopniowo oddala się od brzegu jeziora, po pewnym czasie droga zbacza z niego na lewą stronę i ślady nieukończonej budowy kolei możemy obserwować z odległości około 50 m - jako położony w lesie nasyp, a następnie wykop. Do śladów niedoszłej trasy docieramy dopiero w okolicy przecięcia leśnej drogi z nasypem nieistniejącej bocznicy, na krawędzi lasu. Jeżeli dobrze się przyjrzeć, po prawej stronie nasypu bocznicy widać głęboki na około 2 m w stosunku do miejsca, w którym stoimy, wykop. Jest to ostatni pozostały wyraźny ślad pierwotnej trasy. Stojąc na dawnej bocznicy i mając za plecami wykop widzimy jak w perspektywie biegłaby trasa - łącząc się z obecną w okolicy przejazdu kolejowego. Z tego punktu widać wyraźnie, iż domek dróżnika budowany był do styku z pierwotnym (a nie obecnym) przebiegiem trasy, czyli w odległości około 150 m od obecnej i nierównolegle do niej.
Zatopiony nasyp - wschodnia część jeziora Rekąty Nasyp po wschodniej stronie jeziora Nasyp - przesmyk między jeziorem a odciętą zatoką Dawne rozwidlenie trasy kolejowej do Ełku i bocznicy zakładowej (po prawej stronie torów, mniej więcej wzdłuż krawedzi wysokich drzew)
Koniec nasypu po wschodniej stronie
jeziora - w pobliżu ujścia kanału
Młyńska Struga
Nasyp po wschodniej stronie jeziora Po prawej - fragment jeziora Rekąty
"odciety" nasypem
Dawne rozwidlenie trasy kolejowej do
Ełku i bocznicy zakładowej (po prawej
stronie torów, mniej więcej wzdłuż
krawędzi wysokich drzew)

Skrzyżowanie linii kolejowych?

Jak już wcześniej wspomniałem, blisko końca nieukończonej kolei istnieje miejsce w którym (o ile istniałyby w tym samym czasie), przecinałyby się dwie linie kolejowe i to prawie pod kątem prostym. Miejsce to łatwo zlokalizować - jeszcze do niedawna stały tam krzyże św. Andrzeja jako jedyni świadkowie przejazdu na rozebranej w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku bocznicy szlakowej do (również dziś nieistniejącego) zakładu prefabrykatów budowlanych. Do teraz pozostał tam ślad w postaci drewnianego podkładu w leśnej drodze i słupków hektometrowych w pobliżu. Z obserwacji map i terenu wynika, iż samo skrzyżowanie torów znajdowałoby się kilka metrów w prawo od przejazdu, prawie dokładnie w połowie drogi między nim, a słupkiem kilometrowym "0,5" na nasypie nieczynnej bocznicy. Tak jak wcześniej wspominałem: trasa pierwotnie planowanego przebiegu linii Królewiec - Ełk położona jest o około 2 m poniżej poziomu nasypu byłej bocznicy i w tym miejscu traci swój wyraźny przebieg.
Druga ze wspomnianych tu linii kolejowa - wspomniana bocznica do zakładu (budowana pierwotnie do żwirowni) powstała już prawdopodobnie w latach 30-tych XX wieku i niewykluczone, iż w początkowym okresie była wąskotorówką. Odbudowano ją jako normalnotorową w latach sześćdziesiątych dla potrzeb ówczesnego Białostockiego Zakładu Eksploatacji Kruszywa, a lata jej świetności to siedemdziesiąte zeszłego wieku, kiedy to najlepiej prosperował użytkujący ją po zamknięciu żwirowni (początek lat 70-tych) zakład produkcji prefabrykatów. 

Końcowy, najbardziej "zatarty" fragment trasy - patrząc po osi zdjęcia do punktu przejazdu kolejowego, dalej prosto Początkowy fragment dawnej bocznicy, po lewej stronie torów szlakowych, widoczny słupek hektometrowy 0,2
Początkowy fragment dawnej
bocznicy, po lewej stronie torów
szlakowych słupek
hektometrowy 0,2 bocznicy
Słupek hektometrowy 0,5 na dawnej bocznicy zakładowej
Słupek hektometrowy 0,5 na dawnej
bocznicy zakładowej
Końcowy, najbardziej
"zatarty" fragment trasy -
patrząc po osi zdjęcia do
punktu przejazdu
kolejowego, dalej prosto

Bocznica zakładowa

Wspomniany zakład posiadał nawet własną lokomotywę manewrową (prawdopodobnie Ls60 lub Ls150 - trudno mi dokładnie stwierdzić - konfrontuję obraz maszyny zapamiętanej w latach dzieciństwa ze współczesnymi zdjęciami pojazdów tego typu). Podobno zdarzało się, że lokomotywa ta "zmuszana" była do przeciagnięcia składu do stacji Stare Juchy zamiast maszyny PKP. Z drugiej strony pamietam także sylwetkę PKP-owskiego parowozu Ty2 manewrującego po terenie "betoniarni" (lokomotywy kolei państwowych miały za zadanie przyciągnać oraz zabrać skład z punktu zdawczo-odbiorczego znajdującego się już na terenie zakładu), czy też opowieści o tym jak maszyniści "zapominali" zatrzymać się przed zamkniętą zakładową bramą i tylko refleks stróża zakładu ratował ją przed podróżą.
Na terenie zakładu prócz toru głównego znajdował się jeden tor dodatkowy po lewej stronie głównego, rozpoczynający się zwrotnicą niedaleko za bramą, a kończący zwrotnicą blisko krańca bocznicy (kozła oporowego położonego w głębokim wykopie). Niewyraźne ślady w pamięci mówią mi, iż mógł kiedyś istnieć także tor trzeci, po prawej stronie głównego, rozebrano go jednak (lub nie ukończono budowy) jeszcze w latach 70-tych, gdyż jedynym śladem jaki pamiętam były pozostałe szyny w przejeździe drogowym na terenie zakładu. O ile istniał, kończyć się musiał przed halą produkcyjną. Możliwe, iż miał w perspektywie służyć jako dojazd do "garażu" lokomotywy (stojącej zwykle pod gołym niebem) - podobnego do tego z bocznicy nowej żwirowni na północny zachód od Starych Juch. Zakład w miarę rosnących problemów ze sprzedażą swych produktów i kryzysem zakładów państwowych zrezygnował z usług kolei. Dodatkowo przyczyniło się do tego zapewne wypadnięcie z torów jednego z przetaczanych wagonów i obciążenie kosztami tego wypadku użytkującego bocznicę zakładu. Mimo, iż pod koniec lat 80-tych wymieniono zwrotnicę na styku z torami PKP na nową, przetrwała ona prawdopodobnie najwyżej do remontu tego odcinka szlaku we wrześniu 1990 roku. Odcięte tory bocznicowe rozebrano w połowie lat 90-tych, a pobliski budyneczek dawnej nastawni zburzono niewiele później.

               

Powrót do strony głównej Starych Juch |     | Powrót do strony kolejowej Michała Kaweckiego  |

Opracowanie strony i mapki - Michał Kawecki - michalkw@poczta.onet.pl